listy
Służebnica Boża Magdalena Mortęska pozostawiła po sobie liczne listy, niestety szczątkowo ocalała korespondencja Magdaleny Mortęskiej, zwłaszcza zaś – bloku listów skierowanych do ksieni toruńskiej Zofii Dulskiej, jej głównej przeciwniczki w sporze o Regułę Reformowaną. Karol Górski w książce Matka Mortęska, wydanej w roku 1971, twierdzi, że Magdalena przez ostatnie kilkanaście lat życia utrzymywała przyjazną korespondencję z Dulską, przez co niezależnie od wszelkich kontrowersji i od wrogości toruńskich zakonnic zachowała między obu klasztorami przynajmniej „słomianą” zgodę. Dowodem tej zgody są przechowane w Toruniu jej listy do Dulskiej, w liczbie czterech, z lat 1621–1624, rzeczywiście utrzymane w tonie spokojnym, nawet serdecznym; można wnioskować, że w tym samym tonie pisywała i Dulska. Wprawdzie z ostatnich siedmiu lat życia obu ksień nie ma już zachowanych żadnych listów, ale Profesor nie znał też żadnych dowodów na urwanie się tej „słomianej zgody”, więc domyślnie przedłużył ją do końca, czyli do roku 1631.
autorka dwóch dzieł
Służebnica Boża Magdalena Mortęska jest autorką dwóch wybitnych dzieł prozą, które współtworzą barokową literaturę religijno-mistyczną. Oba dzieła zawierają doniosłe uwagi o godności osoby ludzkiej, wolności i mocy człowieka, współtworząc barokowy humanizm chrześcijański i reprezentując personalizm, ze swą wizją duchowej mocy jednostki. Oba utwory powstały jako zapis wykładów klasztornych Mortęskiej dla mniszek, spisywany latami przez siostry (kolejne słuchaczki).
- Nauki duchowne, które stanowią komentarz do Pisma Świętego;
- Rozmyślania o Męce Pańskiej, uporządkowana według schematu medytacji ignacjańskiej refleksja nad męką Chrystusa.
Spisany tom rozmyślań o Męce Pańskiej – można przypuszczać, że tematyka tych rozmyślań sięgała od Ostatniej Wieczerzy aż do Golgoty; zachowane jednak teksty, w dodatku dopisane do rozmyślań innego autora, obejmują tylko część wydarzeń Wielkiego Czwartku: pierwsze rozmyślanie nosi tytuł „O wybieżeniu Pańskim na śmierć”, ostatnie zaś, trzydzieste szóste, wciąż jeszcze dotyczy Wieczernika i zatytułowane jest „O kazaniu Pańskim do Apostołów swoich”.
Dwie formalne cechy tych tekstów uderzają szczególnie. Po pierwsze, ich krótkość. Każdy z nich przeczytać można w minutę, podczas gdy rozmyślanie benedyktynki powinno było trwać przynajmniej pół godziny. Można, oczywiście, przeczytać całość jako tzw. lekturę duchowną, jednym ciągiem; ale tu chodzi raczej o to, że tekst pisany miał być tylko wskazaniem kierunku myśli, tylko schematem, który modląca się zakonnica powinna była wypełnić własnymi treściami, czyli pracą własnej wyobraźni, umysłu i woli.
Druga to literackie podejście do tekstu ewangelicznego. Bez ozdobników, jakby rysując tylko kontur kreską, autorka potrafi stworzyć cały obraz, szczegółowy i bogaty w znaczenia przenośne. Poświęca na przykład kilka rozmyślań tej zupełnie epizodycznej postaci z narracji Ewangelii, jaką jest właściciel domu, w którym odbyła się Ostatnia Wieczerza. Zaczyna od spotkania Apostołów z nosiwodą i musi wybrać: czy ów człowiek z dzbanem był sługą pana domu, czy też nim samym? Jeśli to drugie, to widocznie zarabiał na życie roznoszeniem wody, a w takim razie musiał być ubogi… Gromadząc takie szczegóły, nigdy nie rozmija się z zapisem ewangelicznym; wszystkie te domysły są do obronienia na gruncie tego zapisu, i tu jest wielka różnica między jej pisarstwem a wcześniejszymi apokryfami biblijnymi. Autorzy bowiem apokryfów puszczali wodze fantazji zupełnie bez ograniczeń; ta autorka potrafi granic możliwości nie przekroczyć. Z drugiej strony jednak potrafi także wyciągnąć wnioski nie tylko z tego, co ów nosiwoda robił, ale nawet z tego, czego nie robił: nie przyłączył się do ludzi spiskujących przeciw jakiemuś Nauczycielowi, ale w prostocie ducha zajmował się swoją pracą, i przez to może służyć za wzór… To moralizatorskie nastawienie jest oczywiście skutkiem samej istoty rozmyślania; ale gdyby nie ono, można by mniemać, że się ma do czynienia z czymś w rodzaju dzisiejszej powieści biblijnej.
A oto fragment rozważania Męki Pańskiej:
Uważaj, jaki frasunek złością swoją potajemną ten złośliwy Judasz zgromadzeniu wszystkiemu narządził. Naprzód sam Pan począł się frasować z nieupamiętany złości jego, potem wszyscy uczniowie zasmuceni siedzą. O jak wiele złego jedna złość sprawiła: ci się smęcą, co niewinni, a ten, co winny, i łzy nie wypuścił. Toż się i u ciebie czasem znajduje, a zwłaszcza kiedy owo dla nieumorzonych twoich skłonności, w których się rozpuściwszy biegasz, ciężka bywasz zakonowi, ciężka przełożonym, frasunkiem i zgorszeniem wszystkiemu zgromadzeniu. O jako często kto inszy serdecznie złości twoje opłakował, a przecię to tobie nic albo barzo mało pomagało. Wierz mi, nie zginą te łzy przełożonych twoich, zebrano i schowano je, i stawiają je za świadectwo przeciwko uporowi złości twojej.
Podziel się.!